Tegoroczne wydanie Aerobaltic było zdecydowanie największą lotniczą imprezą w tym roku w Polsce. Pokazy zostały zorganizowane przez prywatną firmę, która nie ustrzegła się kilku poważnych wpadek, ale zaproszeni goście zdecydowanie wynagrodzili wszystkim niedociągnięcia. Najliczniejszą grupą była reprezentacja lotnictwa cywilnego, gdzie już tradycyjnie na polskim niebie można było oglądać między innymi Artura Kielaka, Marka Choima, czy grupę 3AT3. Nie zabrakło w Gdyni również akcentów wojskowych, i to największego kalibru, na które większa część publiki najbardziej czekała. I tak jako pierwsza gwiazda, gwóźdź programu, wisienka na torcie i MVP całej imprezy wystąpił ukraiński Sukhoi Su-27.
Cóż to był za pokaz! Pilot maszyny o numerze bocznym 39 już na piątkowym treningu pokazał, że ten samolot może sporo, a cała ekipa Ukraińskich Sił Powietrznych zaczęła wizytę w Gdyni od mocnego akcentu kiedy to podczas czwartkowego przylotu przywitali Kosakowo niskim przelotem nad pasem całej delegacji, w skład której wchodził transportowy IŁ-76, niezbyt często widywany na pokazach Su-24, oraz dwa Su-27. Panowie zdecydowanie nie przylecieli do Gdyni na wypoczynek.
Polskie Siły Powietrzne nie miały tu niestety zbyt szerokiej kadry, ale ekipy, które mogły się zaprezentować dały jak zwykle pokazy na najwyższym poziomie. Na uwagę zasługuje na pewno Su-22, który jak rzadko kiedy strzelał flarami nie oszczędzając ich do samego końca swojego pokazu. Minusem było na pewno zbazowanie Su-22 w części wojskowej lotniska, ponieważ nie był on tak dostępny jak wszystkie inne statki powietrzne, które parkowały w części cywilnej. Obok Su-22 Siły Powietrzne RP reprezentowała również Zespół akrobacyjny „Orlik” w składzie 4 samolotów PZL Orlik TC2, oraz zmodernizowany śmigłowiec SAR W-3RM Anakonda z Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Poza tradycyjnymi elementami pokazów lotniczych organizator umieścił w programie kilka dość nietypowych pozycji. Jedna z nich, to pokazy nocne, które odbywały się na plaży miejskiej w Gdyni. Bardzo widowiskowa forma prezentowania umiejętności pilotów, ale przede wszystkim wymagająca bardzo dużej odwagi, i wielkiej precyzji w pilotażu.
Dla mnie najciekawszym punktem programu był zaaranżowany „wyścig” pomiędzy Lamborghini Huracan prowadzonym przez Kajetana Kajetanowicza, Pięciokrotnego Rajdowego Mistrza Polski, oraz trzykrotnego Rajdowego Mistrz Europy, a samolotem PZL TS-11 Iskra, którego pilotem był Tadeusz Zaworski z Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła. To było coś, czego do tej pory chyba nikt nie pokazał. Iskra schodziła tak nisko, że momentami można było odnieść wrażenie, że przytrze dach Lambo. To było coś „extra” (jak extradycja 😉 ), i oby więcej tego typu ekstremalnych pojedynków.
Grupa Saudi Hawks. Na pewno egzotyka na polskim niebie, i bardzo wyczekiwany przez wiele osób pokaz. Ekipa przyleciała do Gdyni kilka dni przed pokazami, przywieźli sporo własnego sprzętu, wyglądało na to, że byli praktycznie samowystarczalni jeśli chodzi o przygotowanie swoich samolotów. Widać, że zespół ma aspiracje dorównać najlepszym w tej branży, takim jak Frecce Tricolori czy Patrouille de France, i są na dobrzej drodze, ale przed nimi jeszcze sporo treningów i i pokazów zanim ten poziom osiągną. Ich pokaz w Gdyni był dość ciekawy, ale widać było drobne braki precyzji pilotów, no i pokaz był zdecydowanie za krótki jak na taki rozmach z jakim był przygotowywany.
Na pewno wielkim plusem, i tu ukłon w stronę organizatorów, było takie rozplanowanie terenu imprezy, że strefy dla spotterów i mediów były zlokalizowane w bezpośrednim sąsiedztwie głównej płyty postojowej. Płyta co prawda niewielka, ale pomieściła większość „latających” gości, a także ukraińskiego IŁ’ka, C-130 USAF, a wszystkie mniejsze maszyny parkowały przodem do publiki. To naprawdę fajnie wyglądało.
KP, MR, MK