Co takiego jest w tej imprezie, co robi z niej najbardziej wyjątkową i szczególną? Myślę, że kto był na Axalp choć raz, bez trudu będzie w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jedni opiszą jej wyjątkowość w kilku zdaniach, inni za pewne będą w stanie opowiadać o niej godzinami. My rozpisywać się nie będziemy, opowiemy o niej krótko, bez zbędnych słów, fotograficznie.
Edycja Axalp’18 byłą ostatnią, w której czynny udział brały popularne „eF-piątki”. Wielka szkoda, ale w tym roku już niestety w strzelaniach nie uczestniczyły – ich czas w Schweizer Luftwaffe powoli dobiega końca. Aby wypełnić lukę po F-5 Szwajcarskie Siły Powietrzne wprowadziły nowe elementy do programu pokazów. Pierwszym z takich elementów były przeloty szkolnych Pilatusów PC-7 i PC-21 wspólnie z F-18. Kolejnym, i trzeba tu zaznaczyć dość ciekawym do oglądania elementem była symulacja przechwycenia przez parę dyżurną F-18 samolotu, z którym utracona została łączność radiowa (w rolę „zagubionego” wcielił się szwajcarski Pilatus PC-24). Pokaz trwał dobrych kilka(naście) minut, fotograficznie nie dało się tego pokazać, ale w połączeniu z ciekawym komentarzem pokaz stał się całkiem ciekawy do oglądania. Ostatnią nowością był desant komandosów z Pumy.
Z nowych dla nasz rzeczy, to udało nam się odnaleźć i sprawdzić bardzo ciekawą miejscówkę do zdjęć, która położona jest na górze praktycznie w osi pasa 10. Można stąd robić podchodzące do lądowania samoloty, które w pewnym momencie są na wyciągnięcie ręki. Miejsce warte polecenia, choć dostęp tam nie jest prosty, ale warto się tam wybrać.
Nie obyło się również bez odwiedzin w bazie w Meringen, która mimo iż byliśmy tam już kilka razy, nadal wywiera na nas (i chyba na każdym) duże wrażenie. Ot taka tradycja…
Reszta zdjęć poniżej. Axalp jak każdy inny… no może tym razem warunki pogodowe były nieco lepsze momentami 😉
KP, MSz, JK